
Przypieczętowane…
Jestem, jestem! Żyję i mam się nawet nie najgorzej ;)) Tyle planów kotłuje mi się w tej mojej główce, że naprawdę nie wiem za co się najpierw chwycić 🙂 Jutro pewnie pojawi się kolejny post – kilka zdjęć pokazujących co mi wyszło z serduszek shabby chic, które miałam uszyć na kiermasz charytatywny w szkole. Dzisiaj natomiast pokażę Wam mój najnowszy „wymysł” 😀
Jeśli ktoś w miarę regularnie odwiedza ten mój skromny internetowy zakątek, to nie może nie zauważyć, że mam lekkiego fioła (no dobra, ogromnego;) na punkcie staroci, antyków, rzeczy z historią…no z duszą po prostu! :)) I tak sobie niedawno pomyślałam wysyłając jednego takiego filcowego króliczka, że przydałoby się do moich prac dodawać jakiś drobiazg, znak rozpoznawczy, taką (nomen omen) pieczęć, że oto mamy przed sobą moje dzieło 😛
No i co? No jak lepiej oznaczyć swoją ręcznie wykonaną pracę jak nie prawdziwą pieczęcią? 🙂 Idealnie, pomyślałam sobie. Oryginalny pomysł i przy okazji jeszcze wplatam moje zamiłowanie do klasyki 🙂 Jeśli chcecie zrobić własną pieczęć to czytajcie dalej 😛
Procesy myślowe rozpoczęły się od wymyślenia wzoru, najpierw chciałam skaczącego jelonka – jak w banerze strony, ale stwierdziłam, że to jednak trochę za trudny wzór (chociaż kto wie, kusi mnie, żeby sprawdzić;) Wymyśliłam więc, że to będą po prostu inicjały bloga – SF. Na stronie picmonkey.com zrobiłam sobie koło z ładną czcionką w środku. Później wydrukowałam w odpowiednim rozmiarze i nożykiem do papieru wycięłam litery – powstał szablon.
Wygrzebałam dość dużo modeliny w kolorze, którego i tak pewnie bym nie użyła (dziwny fiolet), zrobiłam taki walec no i w tym momencie zaczęła się „zabawa” (czyt. żmudna dłubanina). Przyłożyłam swój szablon do modelinowego walca i używając cyrkla (tzn.ostrej końcówki oczywiście;) zaczęłam robić w niej wgłębienia idąc po śladzie wyciętych liter. Trzeba tylko pamiętać, żeby wycinany wzór był lustrzanym odbiciem (czyli po prostu przykładamy szablon odwrotnie – prawą stroną do dołu), po odciśnięciu w wosku będzie tak jak ma być.
A później to już standardowo, czyli „do piekarnika z nią!!”(na 10min;).
Ja akurat jakoś specjalnie nie starałam się, żeby sama pieczęć jakoś pięknie wyglądała, ważne było jaki odcisk będzie robić. Jeśli chcecie uatrakcyjnić jej prezencję to taką płaską pieczęć można np. przykleić do spodu figury szachowej 🙂
Gotowa pieczęć:
Jak widać, odwrócone SF 🙂
Lak do pieczęci można kupić np. na allegro, nie jest drogi, starcza na wiele sztuk no i można wybrać różne kolory. Najlepiej wziąć lak z knotem w środku, bardzo ułatwi robotę 😉 Ja o tym nie pomyślałam i za każdym razem muszę bawić się z zapalniczką. Samo opanowanie „techniki odciskania” zajęło trochę czasu ;)) Jedna mała wskazówka: żeby pieczęć nie przywierała do laku trzeba ją troszkę namoczyć w oleju. Ja zrobiłam sobie pieczęci „luzem”, tzn. leżą sobie i będą mogły być użyte w każdej chwili. Żeby takie zrobić trzeba odciskać pieczęć na papierze do pieczenia. Przyciskamy do laku, czekamy kilka sekund i delikatnie zabieramy pieczęć. Po chwili lak stwardnieje i będzie można odkleić gotową pieczęć od papieru 🙂
Tak sobie myślę, że takie pieczęcie będą też bardzo przydatne do wszelakich scrapbookingów, pewnie wiele z Was już ich używa, a gdyby jeszcze ktoś miał jakiś inny fajny patent w tym temacie to zamieniam się w słuch 🙂
Pozdrawiam serdecznie!


2 komentarze
Odtwórczo
Oryginalne 😉
speckledfawn
😉 dzięki za odwiedziny :))