fbpx
DIY i Rękodzieło,  filc

Duuuuużo wełny!

 

 

Ludzie… byle do przyszłego weekendu…serio :/ Otóż w ten weekend wytchnienia od pracy nie będzie – uczelnia wzywa 😉 W ruch pójdą ołówki, węgiel i inne wspaniałości, więc może nawet będę się dobrze bawić :)) I może nawet będę mogła Wam niektóre z moich „prac” pokazać? Jestem bardzo ciekawa co tam się będzie na zajęciach z plastyki działo. W każdym razie po pracowitym weekendzie będę miała przed sobą jeszcze pracowitszy tydzień :/ już się nie mogę doczekać następnego piątku – bo oto wtedy zakończę swoją pracę w technikum, alleluja! Szkoła bardzo fajna, uczniowie też, ale jeśli człowiek nie ma już nawet czasu obiadu normalnie zjeść bo tylko praca, praca i praca, to znaczy, że coś trzeba odjąć 😉 Tak więc odejmuję, dzięki czemu czwartki i piątki wreszcie będą spokojne i roboczo króciutkie 🙂 Wreszcie ZNOWU będę miała czas na grzebaninki filcowe/decoupagowe/klejowe/modelinowe czy co mi się tam jeszcze ubzdura 😀
A ponieważ głowa mi się głupimi pomysłami filcowymi wypełnia, a nie mam czasu ich „przelać” na wełnę, to oglądam sobie te moje już gotowe 😉 Dla tych z Was, którzy śledzą mnie od niedawna (no i dla tych, którzy je lubią), przygotowałam wszystkie moje filcaki 🙂
Historia ta zaczyna się od pewnego Stefana, misia Stefana tak konkretnie 🙂 Prosty to stworek, a bite trzy dni zajął. Trzy dni pokłutych palcy i połamanych igieł. Właściwie to do tego stopnia połamanych, że aż musiałam zamówić na allegro kolejną partię bo już robić nie było czym 😛 Nasz uroczy Stefan ma gdzieś tam w sobie co najmniej dwie igły ;P jak się taka złamie to nie sposób jej wyjąć.
Nowym towarzyszem Stefana stał się szop pracz o wdzięcznym imieniu Franklin 🙂 Koleżka Franklin był łaskawszy od swojego poprzednika i nie łamał mi złośliwie igieł ;)) Dużo szybciej też go skończyłam, trzy dni mordęgi nad misiem nauczyły mnie już kilku rzeczy i szło o wiele lepiej.
Razem z Franklinem pojawiła się też para bałwanów 🙂
Następny powstał biały jeleń, na tyle marudny, że nie dostał własnego imienia i pewnie już nie dostanie. Mimo, że był to mój piąty filcak, niewiele jeszcze wiedziałam = jego poroże i przede wszystkim nogi (!) spędzały mi sen z powiek. Do tej pory jestem z niego niezadowolona, teraz już za takie chude kończynki zabieram się zupełnie inaczej i, na szczęście, efekty też są zupełnie inne ;))
W ramach „odpoczynku” po utrutym jeleniu, zrobiłam jeża 🙂 Przemiły to stworek, a modny i kolorowy, że hej! ;)) Podczas nauki szycia, służył mi swoimi igiełkami, a niedługo potem znalazł już nowy dom (mam nadzieję, że dobrze się sprawuje!).
Po jeżu postanowiłam się doszkolić i zaczęłam oglądać tutoriale na youtube. Niestety w jednym z takich instruktarzy spodobał mi się mały rudzielec, którego postanowiłam zrobić. To był ostatni raz kiedy trzymałam się jakiejś filmowej instrukcji 😉 Lis nijak nie wyszedł mi tak jak powinien, na filmie wszystko cacy łatwo i przyjemnie a u mnie ogrom frustracji ;)) Jak tak teraz na niego patrzę, to stwierdzam, że jest jeszcze brzydszy niż zapamiętałam 😛 no cóż, nie zawsze wszystko musi wyjść! 😉
 Później na kilka dni rzuciłam to wszystko w kąt i zbierałam się psychicznie po tak ogromnej porażce 😉 Ale kiedy już odpoczęłam i znów wzięłam wełnę w ręce, powstała moja filcowa Kaplica Sykstyńska 😛 czyli przeukochana i najulubieńsza sowa Snowhite 🙂 Stefan zajął mi 3 dni, sówka tyle samo, a robienie jej było jakoś tak nieporównanie przyjemniejsze :)) no i efekt też jakiś taki niewspółmierny;) Ta konkretna sówka bardzo szybko znalazła nowy dom, od tej pory zrobiłam jeszcze dwie, niby takie same, ale jednak każda była charakterystyczna 🙂
 Niedługo później trafiłam na pinterest na zdjęcie przecudnego filcowego collie. Tak bardzo mi się psina spodobała, że zrobiłam swoją własną Lessie 🙂 Nadal jest ze mną i strzeże obejścia 😛
Następna była Panna Migotka, czyli urocza króliczka z balonikiem. Dziewczyna znalazła nowy dom w ramach konkursu.
Jak tak teraz patrzę na daty tych postów, stwierdzam, że byłam na filcowym haju 😛 ledwo kończyłam jednego, zaczynałam następnego 😉 Kilka dni po pannie króliczce znowu zachciało mi się zrobić jakiegoś większego stworka 🙂 W ten sposób powstał królik naturalnych rozmiarów (ma trochę ponad 30cm!). Fajnie mi się go robiło, a jaki słodziak wyszedł! 😀 Kokardka dopełniła całości. Obecnie zwierzak czeka na lepsze czasy, nie mam miejsca, w którym mogłabym go postawić (chętnie wyjechałby do nowego domu!:).
 Hmmm…. Sytuacja się powtarza, znowu pod wpływem pinteresta i myszek mnożących się tam, powstała Mysia Para Młoda :)) Mychy nadal czekają na nowy dom, chociaż już kilka osób mówiło, że zgłosi się po nie przy okazji wyjazdu na jakiś ślub – fajny pomysł na upominek.
W oczekiwaniu na wiosnę (bo działo się to w lutym), zaczęłam robić kaczuszki 🙂 W sumie powstało ich kilka – dwie nadal są u mnie, reszta pojechała do nowych domów.
Kiedy znowu napadło mnie na szycie a jeża już nie miałam, wymyśliłam sobie inny igielnik 🙂 tym razem Don Hose Huan Martinez – kaktus!

 

Po wszelakich zwierzakach przyszła wreszcie pora na kota, a właściwie śliczną białą kotkę 🙂 Taki puszek z niesamowicie milutkim ogonkiem, stworek do miziania ;P
Naturalną kolejnością było później przejście znowu na psy 😉 bo jednak koty ok, ale psy darzę miłością niezmienną 😛 tym razem sportretowałam znanego blogerskiego buldoga – Rambo 🙂
Piesio się spodobał, niedługo po tym dostałam maila z zapytaniem o psi portret 🙂 (pozdrawiam!) Puszek był twardym zawodnikiem do zrobienia, ale za to jaki uroczy 😀 sama miałam kiedyś takiego puszka tylko w wersji rudej, pyszczek identyczny, przysięgam 😉
Kilka dni później miniaturowy Puszek podróżował już do swojej pani 🙂 (jest grzeczny?) Zdjęcie poniżej zawsze wywołuje u mnie wieeelki uśmiech 😀 Słodziaki jedne…
Ostatnim filcowym zwierzakiem był kolejny członek sowiej rodzinki – mały
Puszczyk, na razie bezimienny, czeka na nowy dom, u mnie musi niestety dzielić się miejscem z całą resztą stworków 😉

 

Zaczynając tego posta nie spodziewałam się, że zrobiłam tych zwierzaków aż tyle! 😛 I przewidywana godzinka zamieniła się w trzy ;)))Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym ‚wyfilcować’, mam nadzieję, że niedługo znowu będę mogła się za to ze spokojem zabrać :))

Pozdrawiam!

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *