fbpx
Lifestyle,  Z życia wzięte

Jak oswoić kota? (a właściwe stadko) – perypetie w ogródku ;)

 

 

Każdy kto od czasu do czasu odwiedza mój mały kawałek internetu wie, że mamy psy. Dwa duże stworko-gamonie lubiące NAS i nikogo innego ;)) Kiedyś dawno dawno temu żyjąc z małym rudym kundelkiem mieliśmy kota, czasami nawet dwa. Później jednak nastała era Leny, która jako szczeniak z kotami się nie dogadywała (a właściwie biegała za naszym udając groźnego psa gończego). Mimo separowania obu zwierzaków kot w końcu miał dosyć i wyniósł się do sąsiadów. Od tej pory kotów już u nas nie było. Tym bardziej kiedy pojawił się Frodo, jeszcze większy od Leny i jeszcze bardziej nagannie nastawiony do mruczków wszelakich 😉
Jakież więc było moje zdziwienie kiedy jakieś dwa tygodnie temu wychodząc przed dom zobaczyłam taki oto obrazek:
Po drugiej stronie ulicy jest niewielki blok, a obok niego garaże, gdzie kręci się wiele kotów – takie wspólne, czyli niczyje, ktoś tam je czasami karmi i to by było na tyle. Od razu, więc było jasne skąd się te maluchy wzięły. Kotka przyprowadziła je najwyraźniej na małą wycieczkę po naszym ogródku.
Za pierwszym razem stwierdziliśmy, że lepiej dla ich własnego bezpieczeństwa nic im do jedzenia nie dawać bo już się od nas nie ruszą, a psy są zaraz za płotem.

 

Ale co było robić kiedy kolejnego dnia matki maluchów nie było, natomiast one cały dzień siedziały same pod naszymi iglakami… Przyniosłam im sporą porcję pokrojonej kiełbasy. Na tym etapie chowały się jeszcze jak najdalej kiedy tylko ktoś się pojawiał.

 

 

No  i tak już przez dwa/trzy dni coś tam im do jedzenia dawałam (no dobra, kupiłam karmę dla kotów 😛 …. dwa rodzaje…). Dołączyła do nich mama-kot – ona akurat ludzi się nie bała, wręcz przeciwnie, łasi się przy każdej okazji ;))

 

 

Te małe kociaki są naprawdę śliczne, pręgowane 🙂 jeden w brązowe paseczki – baaaardzo ostrożny i lękliwy, drugi szary, jak z reklam whiskas ;D – odważny i chętny do zabawy.

 

 

Zadomowiły się już najwyraźniej na całego, no i tak je sobie codziennie dokarmiam 🙂 najpierw, kiedy jadły, siadałam niedaleko, żeby przyzwyczaić je do mojej obecności. Stopniowo stawiałam jedzenie coraz bliżej.

 

 

W ten sposób doszliśmy do momentu kiedy oba maluchy bez problemu dają mi się głaskać w czasie posiłku. Natomiast jeśli akurat nie mam przy sobie czegoś co mogłyby skonsumować, brązowy kot omija mnie łukiem, a szary chętnie bawi się w gonienie gałązki, nawet po moich nogach… niestety nadal odskakuje kawałek jeśli próbuję go drugą ręką pogłaskać 🙂 zabawny maluch…

 

 

Tak więc sposób na oswojenie dzikich kocurków? – ŻARCIE. Mam wrażenie, że najchętniej jadłyby cały czas, więc to najlepszy sposób delikatnej i szczwanej perswazji ;D

 

 

 

 

Już nie uciekają na nasz widok, bawią się za to w najlepsze 🙂

 

 

 

 

 

Od czasu do czasu mama-kot zabiera swoje dzieci-koty gdzieś na spacery do bloku i wracają wieczorem lub następnego dnia… No cóż, wygląda na to, że mamy trzy koty 😛 taki pakiecik…

 

 

 

Pozdrawiam serdecznie 🙂

14 komentarzy

Skomentuj Justka B Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *