
Historia tarasu z piekła rodem…
Wreszcie… Po baaardzo długim czasie „bujania się” z tym wrednym tarasem, udało się go skończyć 🙂 Jego historia jest naprawdę burzliwa i może nawet nadawałaby się na film ;)) Mogę też śmiało powiedzieć, że to najdłużej przygotowywany przeze mnie post… ponad rok! 😛
Zaczęło się od tego, że w czasach kiedy jeszcze latałam sobie w warkoczykach, „fachowcy” niestety mało fachowo wymurowali taras, który zaczął się sypać zanim jeszcze był skończony. Jak widać, przez zbyt dużą ilość piasku w mieszance z cementem pod płytkami niewiele się to wszystko „kupy” trzymało ;P Płytki odłaziły, a te, które się trzymały były „głuche”.
Po wielu, wielu latach takiego stanu rzeczy (bo zawsze jest coś ważniejszego do zagospodarowania wypłaty przecież) wreszcie w zeszłym roku zebraliśmy się w sobie i taras został zburzony.
Po usunięciu jednej warstwy cegieł z brzegu, okazało się, że w środku był właściwie piasek tylko miejscami z betonem. Tragedia jakaś.
Pomysłów co z tym zrobić było dość dużo: zrobić nowy betonowy taras? A może drewniany? Z zadaszeniem czy bez? No chyba „z” bo jednak to od południa i latem nie da się tam na słońcu wytrzymać. Ale jakie te zadaszenie? Dachówki? Czy kratka? I jakie szerokie? Problemem był daszek nad drzwiami, gdyby zrobić zadaszenie, aż do daszku wyglądałoby to dziwnie bo wszystko byłoby na innych poziomach, pod innym kontem i z innego materiału. No i dachówka nad całym oknem zrobiłaby z pokoju jakąś jaskinię. Pojawił się pomysł, żeby zdjąć też daszek nad drzwiami i zrobić jeden duży wzdłuż całej tej ściany, mnie akurat ten pomysł się nie podobał, znowu jaskinia, no i w ogóle jakoś nieciekawie (nie mówiąc już o tym, że na elewacji zostałyby ślady po daszku i trzeba by jeszcze malować = zdecydowanie za duże koszty).
W końcu narysowałam projekcik jak ja to widzę 😉 niestety nie pokażę – zabrał nasz cieśla. Generalnie chciałam, żeby delikatny daszek z kratki (a na niej pleksi) dochodził do połowy tarasu, pod nim byłby taki kącik wypoczynkowy z narożnikiem i stołem. Na to chciałam puścić gęste róże pnące 🙂 Niestety „grafika komputerowa” nie wychodzi mi tak dobrze jak rysowanie ;P proszę włączyć wyobraźnię ;))
W ogóle nie napisałam jakie cyrki mieliśmy przy pierwszej połowie prac. To co widzicie na powyższych zdjęciach (ten drewniany taras) było zrobione w zeszłe wakacje przez dość bliskiego krewnego, który takimi pracami w drewnie sobie dorabia. Niestety facet okazał się niezłym krętaczem – najpierw wziął sporą kwotę na zakup drewna, twierdził, że zapłaci z góry w tartaku (który swoją drogą mieści się kilkaset metrów od nas). Później przez bite trzy miesiące opowiadał, że drewno się spóźnia, nie wyschło wystarczająco, było uszkodzone i znowu trzeba czekać na nowe i wiele innych. Po tylu matactwach w końcu poszliśmy do źródła, czyli po prostu do sąsiada i właściciela tartaku, i wiecie co? Okazało się, że drewno w ogóle nie zostało zamówione! Ale, że w porządku z niego facet, to drewno obiecał dostarczyć i sam zajął się ściągnięciem należności od naszego „fachowca”. Później nie było już niespodzianką kiedy praca, która podobno miała zająć dwa/ trzy popołudnia, zajęła trzy tygodnie. Tak to wyglądało:
No i taka ciekawostka, miał być mały spad w stronę ogrodu, żeby woda nie stała przy ścianie, facet spad zrobił, tylko odwrotnie – 2/3cm na dom :/ na szczęście jest tam też zamontowana deska wzdłuż całej ściany i woda nie dotyka bezpośrednio ścian…
Na to przyszły ryflowane deski z modrzewia. Na bokach chcieliśmy gęstą kratkę. Zrobił jakieś śmieszne krzyżyki – akurat nikogo nie było w domu kiedy przyjechał to zamontować :/ A najśmieszniej było przy schodach, nie mam zdjęć, ale na tamtej ścianie tarasu miały być deseczki nachodzące na płytki, żeby nie było widać ich brzegu (brzydki, poszarpany, z resztkami betonu). Tak to pięknie zrobił, że ta ścianka z deseczek kończyła się 1cm obok schodów i cały ich bok był widoczny, no po prostu dziura między schodami a tarasem. Można sobie tylko wyobrazić jak byliśmy wściekli. Tego samego dnia położył też deski – nierówno, jedne trochę wyżej od innych, a do tego jeszcze wkręty zamiast iść w linii prostej przez taras, szły falą 😛 To była jakaś masakra. Pół biedy, że po wytknięciu mu tych wszystkich fuszerek, wściekł się i stwierdził, że taras mamy gratis… Ciężko by było zapłacić za taką „pracę”.
Po tych cyrkach złapała nas już zima.
Od wiosny tego roku szukaliśmy kogoś kto rzeczywiście potrafi takie rzeczy zrobić. Udało się dopiero kiedy ja przy okazji zamawiania swojej biblioteczki spytałam fachowca od mebli czy nie zna kogoś dobrego. No znał 😉 I tak oto trafił do nas naprawdę przemiły pan doskonale znający się na rzeczy. W miesiąc (w tym 2tyg. czekania na drewno i obróbkę) pięknie zrobił barierkę, zadaszenie, schodki i jeszcze poprawił fuszerki po poprzedniku 😀 Właściwie to postawił to wszystko w dwa/trzy dni kiedy ja akurat byłam na wycieczce szkolnej – w pierwszym tygodniu września. Z rozpędu zamówiłam jeszcze kratkę na boczną ścianę tarasu, żeby pnącza miały się po czym piąć od strony sąsiadów. Niestety na to muszę chwilę poczekać – fachowcy są zawsze zawaleni robotą 😉
Na zdjęciu powyżej widać te schody z płytkami, teraz na ich krawędź idealnie nachodzą deseczki 🙂
Daszek też wygląda tak jak chciałam, chociaż kratka mogłaby być trochę gęstsza. W każdym razie kiedy pnącza już dojdą na górę pięknie pokryją zielenią tą pleksi i nie będzie jej tak widać.
A tu schody prowadzące z tarasu do mojego małego ogródeczka, który tak często Wam pokazuję 🙂
Pewnie zwróciliście uwagę, że drewno podłogi i barierki ma zupełnie inny kolor, to nie ja wybierałam 😛 podczas podejmowania tych decyzji ja łaziłam po Górach Stołowych z bandą gimnazjalistów 😉 Chociaż muszę stwierdzić, że nawet mi się ten efekt podoba, na żywo wygląda całkiem fajnie. Teraz zostało już tylko pomalowanie podłogi jeszcze raz (bo oczywiście nasz pierwszy „fachowiec” tak to zrobił, że są prześwity) i już będę mogła zająć się ustawianiem donic i dekoracją 😀 Ha! Nie mogę się doczekać 😀
Zgromadziłam już sporą kolekcję inspiracji tarasowych. Poniżej kilka z nich (wszystkie ze strony www.pinterest.com)
Piękny taras, mniej więcej o takim narożniku myślę.
Te dachy były pierwowzorem naszego.
Trochę rzadszą kratką oddzielę się od sąsiadów 😉
Marzy mi się osiągnięcie takiej atmosfery jak na tych zdjęciach:
To już dla mnie zbyt jaskrawe, ale nie można zaprzeczyć, że pięknie urządzone 🙂
Narożniki:
Dokładnie taki układ chcę stworzyć, duży narożnik, przy nim stół (ale wyższy) i dwa krzesła po jego drugiej stronie. Narożnik planuję zlecić naszemu panu specjaliście do zrobienia z palet 😉 Zdziwilibyście się jakie cuda można z nich zrobić 🙂
Proszę bardzo, cuda z palet:
Na tej ławce tylko położyć duże prostokątne poduchy jak z narożników powyżej i będzie super 🙂
Z innych ozdób, genialny pomysł na stolik, sukulenty a nad nimi szklany blat 😀
No tego to już u siebie nie zmieszczę, ale chciałabym ;D
To wszystko na dzisiaj 😉 Następny post będzie relacją z wycieczki w Góry Stołowe i okolice 🙂 Piękne miejsca, no i góry jesienią to niesamowity widok! Post pojawi się pewnie dopiero po weekendzie, który to spędzę na pierwszym zjeździe na uczelni 😉 no zobaczymy, zobaczymy…
Pozdrawiam!:)


6 komentarzy
Jolanta Zdanowska
Rzeczywiście, ciężko było, ale teraz macie naprawdę fajny taras. Zazdroszczę. Zastanawiam się tylko, po co ta pleksi na dachu. Ja bym robiła bez pleksi. Pozdrawiam. Jola Z.
speckledfawn
Dzięki 😉 pleksi, żeby deszcz na to wszystko co tam ustawię nie padał. Daszek ma mały spad, więc pleksi nie widać z ulicy, jedynie już z bliska. No i dodatkowo fajnie rozprasza ostre południowe światło 🙂
Pracownia Nalewek
A trzaski pleksi nie będą Wam przeszkadzać? Bo ono trzaska gdy się nagrzewa. A później gdy stygnie. Może lepiej byłoby zostawić pergolę i dać na nią regularnie ciętą winorośl?
speckledfawn
no proszę, tyle się naczytałam różnych opinii co najlepiej położyć i jak się co sprawuje, a o trzaskaniu nigdzie ani słowa nie było. Teraz to już musztarda po obiedzie 😉 chociaż wydaje mi się, że to chyba nie jest aż tak wielki hałas(?), przekonamy się latem.
W każdym razie winorośl akurat w tym miejscu by się nie sprawdziła (zastanawiałam się nad pnączami jako zadaszeniem), pomijając już fakt, że musiałabym czekać całe lata zanim dotarłaby aż na kratkę i ją pokryła, to tyle opadających liści przy głównych drzwiach wejściowych… nie bardzo 😉 ciągle trzeba by sprzątać.
Heart Chakra
Piękny taras! Naprawdę, przecudowny! 🙂 Ja wciąż kombinuję i kombinuję jak by tu przerobić jakąś część domu na taras…Na razie brak pomysłów i..funduszy 😛 Ale jestem zauroczona! 🙂
speckledfawn
Baaardzo dziękuję! 🙂 musiałam wykazać się ogromnymi umiejętnościami perswazji, żeby wyglądał właśnie tak, ale na szczęście się udało 😉
Większości się podoba, chociaż jedna osoba stwierdziła, że wygląda jakby nam drewna na resztę zadaszenia zabrakło ;P