fbpx
Lifestyle,  Z życia wzięte

Po co komu pies??

 

Patrząc na niektóre psy sąsiadów tak się czasami zastanawiam… po co im ten pies? Jaką ma spełniać rolę? Członek rodziny? – no nie bardzo jeśli na łańcuchu lub sam w kojcu cały dzień. Stróż? – ale jak pies ma pilnować kiedy siedzi zamknięty? Nie pojmuję tego, no po prostu nie łapię i tyle. Mam wrażenie, że ludzie często chcą mieć psa ”bo taki słooodki”, i z dziećmi się będzie bawił (najlepiej jak Lessie), i domu przypilnuje jak trzeba. Ale jakież później następuje zdziwienie kiedy tym słodkim maluchem trzeba się jakoś zająć, już nie mówię o karmieniu, bo to oczywiste, ale o zabawie, poświęcaniu czasu. No jak można mieć psa i traktować go jak jakiś mebel? Żeby sobie ładnie wyglądał, ale jednocześnie nie przeszkadzał, słuchał każdego polecenia (a najlepiej rozumiał całe zdania złożone) i absolutnie nie hałasował…

 

 

Mamy sąsiadów zaraz za płotem (swoją drogą jednocześnie rodzina), dom z dwójką małych dzieciaków. Do tej pory nigdy nie mieli psa, co niezmiernie mnie cieszyło patrząc na to czym czasami (absolutnie w dobrej wierze) częstowali nasze psy… I tak to czasami człowiek znalazł na podwórku surowe mięso porozrzucane to tu to tam – bo zostało i nasze pieski na pewno chętnie zjedzą (no cóż, nie zjadły, tylko się chwilę pobawiły bo najwyraźniej nie bardzo wiedziały co to), prawdziwym hiciorem było znalezienie przy płocie miski z… brzoskwiniami i bananami… w skórce 😛 No tak, przecież pies se weźmie i obierze, prawda? Już nie wspominając o kilku zgniłych sztukach. Po tym jak Frodo nabawił się uczulenia skórnego przez coś co zjadł i musiał mieć zgoloną sierść (zdj. na dole), sąsiedzi zostali poproszeni o niedokarmianie więcej naszych psów…

 

Nom.. i ci oto sąsiedzi kupili sobie ostatnio psa. Labrador jak widać. Od początku mówiłam, że czarno to widzę właśnie po wcześniejszych ”kulinarnych” wyczynach i coś mi się wydaje, że się nie pomyliłam. O ile jeszcze na samym początku, pierwsze kilka dni, zainteresowanie psiakiem było, dzieciaki się z nim jakoś tam bawiły itd. to dość szybko przestał być nowością i się ociupinkę znudził. No i siedzi teraz bidulek sam na zewnątrz przez 90% czasu, jeśli akurat ktoś na podwórzu jest i coś robi, pies… jest uwiązywany do słupa z suszącym się praniem. Bo przeszkadza (pies, nie pranie;) Hmm, a może to jakieś bardzo istotne pranie i trzeba go pilnować?).
Dużo czasu spędzam w moim małym ogródku, chcąc nie chcąc widzę (przez nie do końca zarośnięty winobluszcz) co tam u sąsiadów. No i szczerze mówiąc, jeszcze ani razu nie widziałam, żeby ktoś tego psa zawołał tak o, żeby się pobawić. A jak wiadomo labradory to psy bardzo inteligentne, energiczne i wymagające czasu. No, to już widzę jak podrośnie i taki zupełnie niczego nienauczony będzie siał spustoszenie, z nudów po prostu.

 

 

Może powiecie, że przesadzam (już to słyszałam kilka razy), wiem, że wiele psów ma o wiele gorzej niż ten tu osobnik, ale serce się kraje kiedy wsadza nos w płot, piszczy i cieszy się na widok kogoś z nas. Bo zawsze ktoś go przez ten płot pogłaszcze. Ot, taka odmiana dla gapienia się na puste podwórze…

 

 

Tak się więc zastanawiam i zastanawiam… po co ten pies?

 

A po takich rozmyślaniach patrzę na te moje dwa stwory i mówię im „Wy to macie szczęście, gamonie”. A co, niech wiedzą 😛
Bo tak wygląda szczęśliwy pies ;))

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Więc jak myślicie, przesadzam?

Pozdrawiam serdecznie 🙂

15 komentarzy

  • Malmys

    Cudowny psiak. Też mam niestety takich sąsiadów. Pies to dla nich nowy gadżet. Jeden im uciekł, to wzięli następny. Najbardziej łapie za serce jego wycie, gdy zostaje sam w budzie na noc. Po co im pies? Do obrony? Wątpię. Jest głównie zamknięty w kojcu, boi się ludzi. Wtrącać się czy nie?

    • speckledfawn

      No właśnie, ten labradorek też piszczy, skamle, nudzi się niesamowicie… i nic.
      Ciężko sąsiadowi coś powiedzieć wprost (jako mieszkający najbliżej może nieźle uprzykrzyć życie), może jakiś anonimowy liścik pod drzwiami?

  • July "Treasures of home"

    Miesiąc temu przygarnęłam psa, stary york bezzębny, z guzkiem rakowym, pewnie się właścicielom opatrzył, znudził, nie wiem. I co ciekawe, jak go wzięłam to też ludzi pytali po co ci ten pies, że taki stary, do niczego… a ja jakoś tak po prostu nie potrafiłam oddać go do schroniska… teraz za mną chodzi krok w krok. Czasem mam wrażenie, że ludzie mają psy i dzieci dlatego, że tak trzeba. A jak już jest dziecko, to i pies powinien być. Jakby celem było postawić dom, zasadzić drzewo, spłodzić potomka i kupić mu psa :

  • Emi

    Miałam napisać coś o psiakach, ale w twoim poście jest w zasadzie wszystko. Nie wiem dlaczego niektórzy uważają, że w obejściu musi być pies. Niczym dodatkowy sprzęt wyposażenia podwórka. Ech.
    Ale chciałam napisać, przede wszystkim, że ostatnie zdjęcie jest przepiękne, niczym jakieś siedlisko wróżek 🙂
    pozdrawiam

  • kicikicitata

    Śliczne te Twoje gamonie! Myślę, że sąsiedzi za jakiś czas sami przekonają się, że psu trzeba poświęcić sporo czasu, bo zaczną się ujawniać mniejsze i większe szkody wyrządzone przez ich psiaka. Tylko wtedy musi być jakiś MĄDRY PODPOWIADACZ (czytaj: SĄSIADKA ;)), który podpowie, jak to robić, żeby pies nie trafił do kojca czy na łańcuch. Pozdrawiam

    • speckledfawn

      No właśnie, oby wpadli na to, że psu trzeba ten czas poświęcić, niestety często łatwiejszą opcją jest szukanie nowego domu bo ''ten pies to po prostu niewyuczalny''.
      Dzięki za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie 😉

  • Joanna Beer

    Nie moge patrzeć jak ludzie traktują psy jako kolejny gadzet pasujący do wystroju domu, czy ogródka. twoje psy sa szczęśliwe, mój podobnie, biega cały dzień po ogródku i jakoś przeboleję,że kolejne roślinki podsychają, bo je podsikał. Zyje w zgodzie z 2 kotami i cała gromadka ma u mnie jak u Pana Boga za piecem. Po co komu nieszczęśliwe zwierzątko?????

  • Zdolność-tworzenia

    Widać po mordkach kto ma szczęście, a kto je stracił, za tych, którzy nie mają czasu nawet dla swoich dzieci i nawet im chcą to szczęście kupić, zamiast dać. Czasem łatwiej na co coś zarobić, niż się samemu wysilić. Ostatnio czytałam, że zwieńczeniem kariery zawodowej jest dziecko. Pewnie podobnie jest z ze zwierzakiem.
    My, widać idioci po 50 dziesiątce ganiamy się z naszym kociambrem po M4, że aż nas zatyka, a inni myślą, że kupią sobie pluszową zabawkę z funkcją życia.
    Wkurzyło mnie to ostro, chyba bym się dobrała tym sąsiadom do d…
    Pozdrawiam i pogłaskanki dla czworonogów.

  • Heart Chakra

    Serce mi się kraje, jak widzę takie obrazki. Czasem ludzie kupują psa, żeby po prostu dopełnić idyllicznego obrazka, nie mieć towarzysza, przyjaciela. Nie dbają o jego podstawowe potrzeby i irytują się, że robi im na złość (a tak naprawdę pies po prostu chce zwrócić na siebie uwagę). Psy to moja pasja, hobby, nie wyobrażam sobie bez nich domu. Według mnie na psa powinny być licencje, coby w jakimś stopniu zawęziło grono takich ludzi.

  • Anonimowy

    nie, nie przesadzasz ani trochę.Takich sąsiadów najlepiej podać do jakiejś fundacji, żeby im psa odebrano (90% dobry w zamknięciu).mieszkam w okolicy gdzie ludzie trzymają psy na łancuchach i karmią byle czym, chlebem z wodą… nie raz zgłaszałam interwencje, ale przeważnie upomnienie i wszystko po staremu… a pies dla mnie jest jak najbliższy członek rodziny, trzeba go szanować, kochać, dbać, chodzic do lekarza, do fryzjera, karmić porządną karmą a nie paszą. Mam trzy foksteriery szorstkowłose i shih tzu, dobiegam 30tki, nie mam dzieci.. w rodzinie uchodze za "ta wariatke od psów" .. ot, Polska mentalność

    • speckledfawn

      ja to w sumie podobnie – co chwilę słyszę, że przesadzam i psu 'nic nie jest' :/
      W zeszłym roku kilka razy zgłaszałam psa, który był przez prawie ROK trzymany zamknięty w szopie bo płot się dosłownie rozpadł, a pies był duży (w typie akity) i nie było co z nim zrobić. Ostatecznie raz była policja co nic nie zmieniło, żadna z fundacji nie pofatygowała się osobiście :/ W końcu facet się wyprowadził do innej miejscowości, a psa oddał do schroniska, więc w sumie u Ciebie na plus, że chociaż te fundacje jakoś tam reagują…
      Z kolei w zeszłym miesiącu sąsiedzi mojej babci (ludzie przed 30, z małym dzieckiem), z jakiegoś powodu przywiązali swojego psa (biszkoptowy mieszaniec labradora) na krótkiej lince do drewnianej ławki na środku podwórza zamiast do budy, przy której wcześniej ciągle siedział. Wtedy chociaż miał się gdzie schować, a przy tej ławce to nawet w deszczu siedział (na noc zamykali w szopie). Zrobiłam zdjęcia, babcia przeżywała, że będzie na nią jak przyjedzie policja, na szczęście po dwóch tygodniach przywiązali go znowu do budy (jakieś 1,5m łańcuch). Szlag mnie już trafia powoli :/

Skomentuj kicikicitata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *