fbpx
zwiedzanie andaluzji samodzielne
Lifestyle,  zwiedzamy

Andaluzja – miejsca warte zwiedzenia i organizacja na własną rękę

zwiedzanie andaluzji samodzielne
A miało być ‚po taniości’, mieliśmy w planach jechać sobie na jakiś all inclusive na tydzień i tyle 😉 Tylko nie wiedzieliśmy do końca gdzie. No i po tym jak nasz późniejszy towarzysz podróży zaproponował, że może pojedziemy w trójkę do Hiszpanii jakoś tak się porobiło, że ostatecznie spędziliśmy 12dni w Andaluzji, w genialnym wynajętym mieszkaniu i z ogromem zwiedzania wynajętym autem 😛  Tego jeszcze nie było, a ja do tej pory w szoku jestem 😉 Jako, że nigdy czegoś takiego nie organizowałam, to całość ogarniania przejął na siebie nasz Sławomir, który to ma spore doświadczenie w tych kwestiach i wszystkie podane poniżej informacje i kwoty dotyczą tego co jemu konkretnie udało się znaleźć (czyli mogą być w ciągu roku baaardzo różne – też dużo niższe!:)).

Zakwaterowanie

tak wyglądało zadaszenie nad naszym apartamentowym tarasem 😉

Organizacja rozpoczęła się od wyboru miejscowości i mieszkania. Nie byliśmy zdecydowani na konkretny region Hiszpanii, ale szukaliśmy gdzieś tam na południu, południowym-wschodzie. Korzystaliśmy ze strony homeaway, która ma jedną bardzo przydatną opcję – wpisując kraj i kilka cech zawężających poszukiwania można przeglądać sobie na mapce wszystkie dostępne w danym regionie mieszkania, przesuwając mapkę pojawiają się kolejne i kolejne. Dzięki temu nie trzeba wyszukiwać sobie najpierw miejscowości, w których ‚może coś będzie’, tylko od razu widzimy, że fajne mieszkanie jest w tym czy tamtym miejscu 🙂 My w ten sposób (jeżdżąc sobie po mapce przy wybrzeżu) wybraliśmy apartament w Almunecar. Nazywa się Casa oliva, a w linku możecie sobie po nim zrobić wirtualny spacer 😀 Powiem szczerze, że przeszedł moje oczekiwania i naprawdę polecam każdemu :)) Pamiętajcie, że cena za wynajem będzie dzielona na liczbę osób, więc im mieszkańców więcej, tym taniej (a tam spokojnie mieści się 6 osób:)). Mieszkanie jest w pełni wyposażone, więc śniadania i kolacje robiliśmy sami, obiady natomiast jedliśmy na mieście.

 

Lot i auto

Jako, że mieszkanie mieliśmy w Almunecar, to lot najbardziej pasował nam do Malagi. Niestety z Berlina, ale podliczając koszty nadal wychodziło to taniej, niż lot z Poznania do miasta położonego dalej. Do Berlina jechaliśmy autem, które zostawiliśmy na płatnym parkingu 10 min od lotniska Tegel. Dowóz i odbiór z lotniska busem jest w cenie parkingu o każdej porze 🙂 Za całe 12 dni zapłaciliśmy 96E.
Nasz ‚kierownik wycieczki’ zarezerwował auto do odbioru na lotnisku w Maladze z wypożyczalni Recordgo (oczywiście po sprawdzeniu opinii). Samochód był praktycznie nowy (przejechane 2000km), czysty, nie było się do czego doczepić, oprócz tego, że zamiast zamówionego Nissana Juke, dostaliśmy Reno Captura (małżonek był oburzony:P). Według ich zasad mogą wydać auto tego samego typu i klasy co samochód zarezerwowany. No ok. Wynikły jednak dwie niespodziewane sytuacje – zamówione auto miało mieć gratis drugiego kierowcę, okazało się na miejscu, że wg.ich informacji w systemie niestety tak nie jest. Trzeba było dopłacić, chociaż mamy ubiegać się o zwrot tej nadpłaty – żeby uniknąć takiej sytuacji koniecznie wydrukujcie sobie mail potwierdzający rezerwację w j.angielskim.
Druga sprawa, to małe, ale upierdliwe niedopatrzenie – żeby odebrać auto musicie mieć na karcie kredytowej wolne 1500E, które jest na czas wynajmu blokowane (i zwracane kiedy samochód wróci w nienaruszonym stanie). Przez zmianę kursu Euro do tej kwoty zabrakło nam jakieś 90zł 😛 Ratunkiem była bezzwrotna wpłata 200E po której nie musieliśmy martwić się o żadne zarysowania.
Zwiedzając poniżej opisane miejsca zrobiliśmy ostatecznie trochę ponad 2000km, paliwo kosztowało nas 150E (auto otrzymaliśmy zatankowane do pełna i takie też musieliśmy odstawić).

 

Zwiedzanie

zdj. 3 S.Pilc

Po zapoznaniu się z przewodnikiem po Andaluzji z wydawnictwa Expressmap (ten niebieski, bardzo polecam!), wybrałam kilka miast, które mieliśmy odwiedzić 🙂 (robiliśmy sobie dzień plażowania na zmianę z dniem wyjazdowym).

Almunecar

1. To szóste urodziny bloga 🙂 / zdj.3 S.Pilc

Nasze miasto wypadowe samo w sobie miało już kilka atrakcji. W przewodniku wyczytałam, że miasto posiada bardzo rozbudowaną bazę turystyczną, jednak nie do końca się z tym zgadzam – zdecydowanie więcej restauracji i fajnych miejsc ‚turystycznych’ widziałam w Nerji. W samym Almunecar zwiedziliśmy natomiast dwa miejsca, które polecam jeśli jesteście na miejscu, nie wydaje mi się jednak, żeby warto było do nich dojeżdżać więcej niż 30km 😉

Pierwsze z tych miejsc to park ornitologiczny Loro Sexi, gdzie oprócz wielu pięknych ptaków i bujnej roślinności możecie podziwiać fantastyczne widoki na twierdzę i rozpościerające się poniżej miasto 🙂 (wejście 4E).
Druga była arabska twierdza św. Michała, obecnie są to właściwie same mury, ale za to podziwiać można piękne, panoramiczne widoki na morze i miasto. W podziemiach jest też niewielkie muzeum (wejście do całości 2E).

Plaże są ładne jednak w większości kamieniste.

 

Sevilla (ok.3h drogi)

 

zdj.1 i 4 S.Pilc

 

Po dniu plażowania i odpoczynku, kolejnego dnia wybraliśmy się do Sevilli. Miasto te nazywane jest biegunem ciepła Hiszpanii (często najwyższe temperatury) i rzeczywiście było bardzo gorąco 😛 Z tego też powodu nie do końca wczuliśmy się w zwiedzanie niektórych obiektów 😉 Nie wystarczało sił!

zdj. S.Pilc

 

Odwiedziliśmy:
  • Katedra – największa gotycka katedra w całej Europie! Robi wielkie wrażenie swoim ogromem i przepychem 🙂 Byłam zachwycona ;)) (wstęp 9E, ale warto!). Zaraz obok znajduje się piękna dzwonnica, obecnie symbol miasta. Również samo otoczenie katedry jest bardzo przyjemnym miejscem do spędzenia czasu i spacerowania 🙂
  • Alkazar – mauretański kompleks pałacowy, który dorównać miał temu w Granadzie. Wnętrza imponują zdobieniami, naprawdę można się poczuć jak w Opowieściach z tysiąca i jednej nocy 🙂 Równie duże wrażenie robią piękne i bardzo rozległe ogrody – na tyle duże, że można sobie nawet ściągnąć aplikację z mapą po kompleksie 😉 Tutaj niestety, ze względu na okropny skwar, za bardzo się nie zagłębialiśmy, przeszliśmy tylko przez ogrody najbliżej pałacu. Tak sobie myślę, że cudownie byłoby te miejsca zobaczyć wiosną, kiedy temperatury są ‚normalniejsze’ i aż chce się spacerować w słoneczku 😛 (wstęp 9,50E)
  • Arena korridy – jestem zdecydowaną przeciwniczką korridy i mam ogromną nadzieję, że kiedyś zostanie wreszcie zakazana :/ Mimo to chciałam jednak zobaczyć jak ten budynek rzeczywiście wygląda. Przy zwiedzaniu dostaniecie audio-przewodnik (niestety nie ma PL) i zobaczycie muzeum korridy ze strojami, historią i… wypchanymi głowami ‚najważniejszych’ byków oraz samą arenę.
  • Triana – w przewodniku dzielnica ta opisana jest jako kolorowa, pełna kwiatów i ‚roztańczona’, niestety w rzeczywistości się taka nie okazała i sądzę, że niewiele stracicie pomijając ją.

 

 

 

 

 

 

 

Ronda (ok.2,5h drogi)

Jadąc do Rondy  ustawiliśmy sobie centrum i byliśmy wielce zdziwieni, że tam tak cicho jakoś, ludzi mało, sklepów i restauracji też niewiele 😛 Aż w końcu stwierdziliśmy, że to chyba nie może być tutaj i nastawiliśmy nawigację na punkt widokowy na Nowy Most, jak się okazało musieliśmy zjechać po miejscami dość stromej brukowanej drodze, żeby zobaczyć go… z dołu 😛 Na szczęście później już było łatwiej znaleźć tą turystyczną część miasta, bo po prostu widząc z dołu gdzie się tylu ludzi kręci, dojechaliśmy ‚na czuja’ tam gdzie od początku mieliśmy zamiar. Jeśli jednak nie chce Wam się tak kombinować, to najłatwiej wpisać w nawigację Arenę korridy (plaza de toros), bo mieści się właśnie w samym centrum, a w wielu miejscach po drodze natraficie na parkingi.

zdj. S.Pilc

W Rondzie zobaczyliśmy głównie:

  • Nowy Most – symbol miasta i budowla robiąca ogromne wrażenie skąd by na nią nie patrzeć ;))
  • Okolice Plaza de toros i piękne punkty widokowe w parku.

Bardzo polecam te miasto 🙂 Klimatyczne i z niesamowitymi widokami!

zdj. 1 i 2 S.Pilc
zdj.1 i 3 S.Pilc

 

zdj.1 i 4 S.Pilc

 

Marbella (1,5h drogi)

zdj. S.Pilc

Podobno plaże w Marbelli są bardzo znane (szczególnie Nikki beach), ja osobiście wcześniej o tej miejscowości nie słyszałam, ale jako, że w Almunecar plaże były kamieniste, a nam się chciało pograć w paletki i pobrodzić w wodzie, to wybraliśmy się tam na jeden dzień. Plaże rzeczywiście są bardzo ładne i właściwie podzielone na kilka odcinków – tam gdzie mieszczą się drogie hotele wynajęcie leżaków było właściwie niemożliwe (25E za osobę), ale przechodząc kilkadziesiąt metrów dalej można znaleźć spokojniejsze miejsca i tańsze leżaki 😉 Poza plażowaniem polecam:

  • Puerto Banus – marinę pełną ekskluzywnych jachtów i łodzi, rzadko można coś takiego obejrzeć 😛
  • starówkę miasta, która zachowała atmosferę sprzed trzystu lat, wąskie uliczki i białe domki z mnóstwem kwiatów 🙂
  • przy starówce kościół Najświętszej Marii Panny od Wcielenia – budowla piękna i kolorowa z zewnątrz, bardzo zdobna w środku.

 

 

zdj. S.Pilc
zdj. S.Pilc

 

Granada (2h drogi)

zdj. S.Pilc

Od razu zacznę od najistotniejszej rzeczy – aby zwiedzić absolutnie przepiękną Alhambrę trzeba zarezerwować bilety wcześniej przez internet (16E). Na szczęście wyczytałam to w przewodniku i udało nam się kupić wejściówki (najbliższy możliwy termin był aż za 5dni!). Zwiedzanie tego kompleksu może zająć cały dzień, jeśli chcecie pospacerować i miło spędzić czas. Jeśli natomiast założycie, że chcecie obejrzeć również miasto, to na sam kompleks trzeba liczyć co najmniej 2,5-3h.
Kompleks składa się z trzech głównych pałaców i bardzo rozległych ogrodów z mniejszymi budynkami:

  • Pałac Nasrydów – najbardziej malowniczy i jak żywcem wzięty z Opowieści z tysiąca i jednej nocy 🙂 W czasie rezerwowania biletów trzeba wybrać godzinę wejścia do tego konkretnego pałacu.
  • Alcazaba – obecnie to głównie ruiny i same mury, ale warto je obejść dla panoramicznych widoków na całe miasto 🙂
  • Pałac Karola 5 – zupełnie różniący się stylem od reszty, bo renesansowy, w środku mieści się muzeum (wejście w cenie głównego biletu).

W mieście natomiast warto zobaczyć Katedrę (5E) i zjeść obiad w jednej z klimatycznych knajpek niedaleko 🙂

 

zdj. S.Pilc

 

zdj. S.Pilc

 

zdj. S.Pilc

 

zdj. S.Pilc

 

Salobrena i Motril

 

zdj. S.Pilc

Z miejscowości położonych niedaleko Almunecar warto pojechać na plażę w Motrilu – bardzo malownicza 🙂 A po drodze obejrzeć jeszcze zamek w Salobrenie 😉

zdj. S.Pilc

 

zdj.1,2,3 S.Pilc

 

zdj. S.Pilc

Organizowanie na własną rękę – czy warto?

Nie mam dużego doświadczenia w podróżach, serio 😛 Ale mogę już powiedzieć jaka jest różnica między wyjazdem organizowanym samodzielnie, a takim z biura podróży (Włochy z Itaką). Oczywiście pomijam koszty, które przy wyjeździe na własną rękę są bardzo trudne do porównania, bo możemy wydać diametralnie różną kwotę w zależności od tego gdzie, kiedy i czym podróżujemy oraz jaki standard wybieramy na miejscu. Można zorganizować sobie wyjazd na kilka dni w naprawdę niskiej cenie – wystarczy być na bieżąco z promocjami w tanich liniach lotniczych 😉 (czego ja i tak nie mogę wykorzystać ze względu na swój zawód).
Ogromną różnicą i bardzo dużym plusem własnego wyjazdu jest to, że sami decydujemy kiedy co chcemy robić – nam zdarzało się (no prawie codziennie;)) spać do 11, później śniadanko na tarasie i koło południa byliśmy w miarę gotowi do wyjścia 😛 (chyba, że przewidzieliśmy dłuższy wyjazd, wtedy oczywiście ogarnialiśmy się wcześniej). Takiego luzu i decydowania bardzo mi brakowało w wyjeździe i zwiedzaniu z biurem, oprócz zrywania się wcześnie rano, denerwowało mnie, że nie mam czasu spokojnie popodziwiać sobie danego miejsca, pospacerować, zjeść w spokoju, a nawet posiedzieć na ławce i poobserwować sobie turystów 😉 Mogę już z własnego doświadczenia stwierdzić, że taki typ wakacji to prawdziwy wypoczynek 🙂 I bardzo polecam spróbować chociaż raz ;))
Ale! Żeby nie było tak kolorowo – zgranie terminów wylotu i wynajmu apartamentu oraz auta to pewne wyzwanie. Do tego jeszcze dochodzi kwestia języka – śmiało można stwierdzić, że bez jako-takiej znajomości angielskiego lub języka danego kraju, można mieć na miejscu duże kłopoty. Pewnie, migowo można jakoś się pewnie w większości przypadków dogadać, ale jednak kiedy pan w okienku mówi Wam, że trzeba dopłacić 200E bo u niego w systemie widnieje coś innego niż zamawialiśmy, to już nie jest łatwo.
Mimo to, podsumowując, jeśli macie okazję, chęci i trochę funduszy – spróbujcie swoich sił 🙂 A później już tylko wypoczynek!

 

Pozdrawiam!

 

38 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *